Jestem aktywną zawodowo mamą dwójki małych dzieci. Zmęczenie i brak czasu dla siebie doskwierają mi na okrągło. A jednak znajduję czas na trening nawet cztery razy w tygodniu. Jak to robię? Poniżej kilka wskazówek!
Jako była wyczynowa lekkoatletka nie wyobrażam sobie życia bez sportu. Niestety, na obecnym etapie życia, bardzo trudno mi znaleźć czas na porządny trening. W tygodniu roboczym pierwsze pół dnia spędzam w pracy, a drugie pół z dwójką ukochanych dzieciaków – a, że w obu miejscach daję z siebie maxa – często bywam naprawdę zmęczona. Do tego każdej nocy zaliczam minimum trzy pobudki…skąd więc czerpię pozytywną energię i jak trenuję w tych mało sprzyjających okolicznościach?
30 minut to bardzo dużo czasu…
Dopiero jako mama dwójki małych dzieci zrozumiałam, że 30 minut dla siebie to naprawdę dużo czasu! I właśnie w tym czasie potrafię zrobić porządny trening na siłowni. Poważnie – od wejścia na siłownię do wyjścia – zajmuje mi to 30 minut.
A jak wygląda taki trening? 15 minut intensywnego marszu na steperze albo biegu na bieżni, potem seria ćwiczeń na brzuch, grzbiet, ramiona i pośladki, a wszystko w ekspresowym tempie. No pewnie, że lepiej byłoby zrobić to wszystko spokojnie w dwie godziny…ale…kto ma teraz dwie godziny na trening?
– Torba treningowa zawsze przy Tobie
Moja zasada? Codziennie mam przy sobie torbę na siłownię.
Jeśli wracając z pracy nie wpadnę w większy korek, jestem w stanie zrobić taki szybki trening, zanim odbiorę córeczkę z przedszkola. Realnie taka sytuacja ma miejsce raz w tygodniu – ale się zdarza i to jest super!
– Trenuj w domu z Chodakowską
Drugą opcją, na którą ostatnio znowu częściej się decyduję, są treningi w domu, na macie / dywanie, po wieczornym uśpieniu dzieci. Moją ulubioną trenerką jest Ewa Chodakowska, a jej “Skalpel Wyzwanie” zrobiłam z pewnością setki razy.
Bardzo polecam Wam treningi w domu z ulubioną trenerką – są niekłopotliwe: bez wychodzenia z domu, zajmują ultra mało czasu (nie tracisz go na dojazdy), do tego są przemyślane i można się naprawdę porządnie zmęczyć. Niektóre programy zajmują tylko 20 minut.
Umówmy się – jeśli w danym dniu nie jesteś potwornie zmęczona – w najgorszym wypadku te 20 minut znajdziesz po uśpieniu dzieci. Znam również mamy, które robią takie krótkie treningi przy dzieciach. Czy to się uda w Twoim przypadku? Wszystko zależy od tego, czy Twoje dzieciaki Ci na to pozwolą – z moimi akurat nie ma takiej możliwości..:)
– Trenuj z dziećmi
Kolejną praktykowaną przeze mnie formą aktywności fizycznej jest bieganie z wózkiem. Pisałam już o tym na blogu wiele razy (m.in. tutaj: https://tobeahappymum.pl/jak-wrocic-do-formy-po-ciazy-czyli-mama-cwiczy-z-dziecmi/). Gdy pogoda jest trochę lepsza, biegam regularnie z dwójką dzieci. Zaznaczam, że nie kupiłam do tego celu profesjonalnego wózka biegowego (biegam powoli, po idealnie równej nawierzchni, wykorzystując zwykły wózek Baby Jogger).
Najwspanialsze jest to, że na taki trening zabierasz dzieciaki – nie musisz więc organizować na ten czas opieki nad nimi. Nic Cię więc nie ogranicza. Nie patrzysz na zegarek, możesz zawsze zrobić przystanek na zabawę na placu zabaw, czy pobiec z dziećmi do kawiarni na lody.
Niestety, na chwilę obecną, w moim przypadku takie bieganie odpada. Gdy odbieram córeczkę z przedszkola bardzo szybko robi się ciemno. Do tego jest zimno, a wątpliwa jakość powietrza skutecznie odstrasza. Ale przyjdzie na to czas! Do wiosny przecież coraz bliżej:)
Lepiej poćwiczyć 15 minut niż wcale
Wierzę w coś co nazywam “metodą małych plusików”. Wymyślił ją mój Tato, jeszcze w czasach, gdy uprawiałam lekkoatletykę. Szczerze nie znosiłam rzutu oszczepem. Była to jedyna dyscyplina w ramach siedmioboju, która regularnie psuła mi wynik na zawodach. Tato przekonał mnie, że jeśli będę w każdą niedzielę dodatkowo przez kilkadziesiąt minut rzucać oszczepem, to w końcu znienawidzony badyl poleci dalej i wbije się w ziemię dobrym końcem (zapewniam Was – to ostatnie nie jest oczywiste). I w ten oto sposób zaczęłam rzucać lepiej i dalej. A wszystko dzięki kilkudziesięciu dodatkowym minutom tygodniowo (dla niewtajemniczonych: dawno, dawno temu jako siedmioboistka stawałam nawet na podium na Mistrzostwach Polski).
Zatem te małe “plusiki” – z pozoru nieistotne działania, które podejmujemy w kierunku realizacji naszego celu, w ostatecznym rozrachunku potrafią przynieść zaskakująco dobry efekt.
– Rób cokolwiek zamiast nie robić nic
I tak to właśnie jest. Wszyscy narzekamy na brak czasu. Jednak są wśród nas tacy, którzy osiągają właśnie te cele, na których zależy również nam. Zamiast szukać wymówek, pamiętaj, że czasem wystarczy poświęcić naprawdę niewiele czasu, ale działać systematycznie i regularnie, żeby osiągnąć zakładany cel. Po prostu realizacja założeń zajmie Ci trochę więcej czasu.
Jeśli w danym tygodniu jesteś w stanie znaleźć czas tylko w poniedziałek i czwartek po 20 minut na ćwiczenia – wykorzystaj je. Lepsze 20 minut marszu na bieżni niż zero…lepsze 10 minut “brzuszków” niż zero, lepszy 15 minutowy spacer do pracy niż brak jakiegokolwiek ruchu…Wierzę w tą metodę, bo działa w moim przypadku. Tak jak pisałam wcześniej, jeśli tylko jestem w stanie znaleźć te wolne 30 minut – biegnę na trening.
– Pozytywna energia i właściwy kierunek
Co jeszcze zyskuję dzięki takim krótkim treningom? Może nie rzeźbią fenomenalnie mojej sylwetki, ale podtrzymują efekty solidnej pracy, którą wykonywałam przez ubiegłe lata, gdy miałam więcej czasu dla siebie, dają ogrom pozytywnej energii i kopa w kierunku dalszego właściwego działania.
Często mam tak, że gdy w danym dniu poćwiczę, to już dalej automatycznie mam ochotę postępować właściwie: dbać o siebie, zdrowo się odżywiać i planować kolejny trening. Fakt, że zrobiłam cokolwiek dla siebie, powoduje, że chce mi się starać jeszcze bardziej: fajniej ubrać, czy zrobić staranniejszy makijaż.
Nawet krótki trening nakręca mnie pozytywnie na kilkanaście kolejnych godzin. Tak to działa. Dlatego uważam, że warto zawalczyć nawet o kilkadziesiąt minut ćwiczeń tygodniowo.
Wsłuchuj się w swój organizm
Bardzo ważna zasada. Słuchaj swojego organizmu i nie rób nic wbrew sobie. Jeśli w danym dniu jesteś wykończona i obolała, nie zmuszaj się do ćwiczeń. Nie wymagaj od siebie zbyt dużo. Kiedyś, gdy po pracy ze zmęczenia bolała mnie głowa, brałam APAP i wskakiwałam na bieżnię. Teraz jestem pewna, że nie zrobiłabym tego nigdy więcej. Trenuję wyłącznie wtedy, gdy mam siłę i ochotę. I nie zmuszam się do dużego wysiłku, gdy czuję, że to nie jest mój dzień. Takie podejście gwarantuje, że się nie zniechęcisz. Nie będziesz kojarzyć treningów ze zbyt dużym wysiłkiem, ze zbyt dużą walką.
Trening to Twój relaks. Twój czas dla siebie. Myślenie o ćwiczeniach powinno być przyjemnością. Dopiero wtedy sport ma szansę na stałe wpisać się w Twój styl życia, a nie stanowić tylko kolejne chwilowe hobby.
***
To już wszystko o zaletach systematycznych, ale szybkich treningów. Czy którąś z zabieganych Mam zachęciłam choć trochę do regularnych ćwiczeń?
12 komentarzy
Coś dla mnie 🙂 Ja osobiście uwielbiam basen!
Kamila, bardzo dziękuję za komentarz! Ja też lubię basen, tylko akurat na basen najtrudniej mi znaleźć czas przy małych dzieciach – od wyjścia do powrotu do domu zajmuje dość dużo czasu, no i też dwójki maluszków nie zabiorę. Ale bardzo chciałabym wrócić do pływania, bo wspaniale działało na mój kręgosłup. Na pewno kiedyś wrócę:) pozdrawiam serdecznie!
Świetne porady 🙂 Jesteś doskonałym przykładem na to, że chcieć to móc!
Dziękuję serdecznie za miły komentarz:) pozdrawiam serdecznie!
Super 🙂 Z własnego doświadczenia wiem, że jak mam masę zajęć to i czas na trening się znajdzie. W dni luźniejsze, kiedy włącza mi się mój leń – nie mam czasu na nic 😀
Eli, dziękuję za komentarz. Dokładnie tak jest. W zabieganym dniu – nie wypadasz z rytmu i potrafisz każde pół godziny wykorzystać właściwie i jak najbardziej efektywnie. Jak jest za dużo luzu, nagle nie ma czasu na nic;)))
Paradoksalnie ćwiczenia dodają sił, a nie odbierają ich. Tylko trzeba przetrwać pierwszy etap 😉
Ola, prawda. Ja ćwiczę całe życie, więc u mnie ten pierwszy etap zakończył się jakieś 20 lat temu…nic nie pamiętam;))) ale rozumiem, że Ty też masz to już za sobą?:)
Taka chwila dla siebie, nawet jeśli polega na zużywaniu resztek energii daje dużo dobrego dla kondycji psychicznej 😉
o tak, o tak:) z pewnością swój dobry nastrój zawdzięczam w dużej mierze regularnym treningom:) a poza tym: trenując mam poczucie, że robię coś dla siebie i tylko dla siebie, co w życiu Mamy nie jest częstym zjawiskiem;)
Dla chcącego nic trudnego 😉
prawda! sport to po prostu styl życia:)